ifi NEO iDSD Performance Edition
Skoro cena metra kwadratowego w budownictwie mieszkaniowym uparcie nie raczy spadać jasnym jest, że efektem ubocznym takiego status quo jest redukcja metraży w jakich przychodzi żyć obecnym pokoleniom. Z jednej strony prowadzi to do ograniczania jak się z czasem okazuje zbędnych elementów wystroju, bibelotów i wszelakiej maści „przydasi”, lecz z drugiej stawia coraz wyższe wymagania w domenie minimalizacji i integracji znajdujących się w obszarze naszych zainteresowań komponentów audio. Dlatego też przestaje dziwić fakt swoistego renesansu rozwiązań desktopowych, które przy zauważalnie mniej absorbujących gabarytach coraz częściej w niczym nie ustępują swym pełnowymiarowym konkurentom. Ot chociażby bohater niniejszego testu - będące przykładem nader udanego 3w1, dostarczone przez stołeczny Horn Distribution urządzenie ifi NEO iDSD Performance Edition.
Czemu we wstępniaku nie rozwinąłem pełnej funkcjonalności naszego gościa? Niezbyt, bądź wcale nie mijając się z prawdą mógłbym stwierdzić, bo … mogłem, lecz tak już zupełnie na serio uznałem zostawić te kwestie na teraz, gdyż po co dzielić włos na czworo, skoro czytelnik dopiero rozgrzewa gałki oczne i pobieżnie traktując pierwszy akapit spieszy wgryźć się w gęste. A jest w co. W końcu ifi od lat udowadnia, że jeśli chodzi o pliki i wzmocnienie dedykowane słuchawkom to zna się na rzeczy i szansa trafienia ewidentnego bubla jest praktycznie zerowa. Tak też jest i tym razem a sam ifi NEO iDSD Performance Edition tylko powyższe obserwacje potwierdza. Czymże on zatem jest? A jest on mili czytelnicy przetwornikiem cyfrowo-analogowym, czyli DAC-iem, wzmacniaczem słuchawkowym, przedwzmacniaczem i poniekąd również streamerem, lecz z racji tego, że li tylko bezprzewodowo – po Bluetooth, to uznajmy to za niezobowiązujący bonus a nie pełnokrwistą zdolność.
Jak sami widzicie ifi NEO iDSD z racji swego dyskretnie taliowanego aluminiowego korpusu prezentuje się nad wyraz atrakcyjnie a gdy ustawimy go na dedykowanej podstawce w pionie zajmie tyle miejsca, co nic, czyli mniej więcej tyle co smartfon. Skupiając się na jego aparycji pozwolę sobie potrzymać go chwilowo w pozycji horyzontalnej, co powinno nieco ułatwić jego charakterystykę. I tak w ww. taliowanym centrum ulokowano wielofunkcyjną gałkę regulacji głośności po której lewicy miejsce zajął ukryty za czernionym akrylem niewielki błękitny wyświetlacz a po prawej przyciski selektora wejść/parowania (NEO potrafi zapamiętać do 8 urządzeń) i włącznik główny oraz zdublowane wyjścia słuchawkowe - 4,4mm zbalansowane i 6,3mm niezbalansowane.
I tu drobna, acz przynajmniej z mojego punktu widzenia cenna adnotacja dotycząca wyboru trybu pracy tytułowego urządzenia. Otóż aby zdecydwać, czy wyjścia analogowe mają być stało, bądź zmienno-napięciowe należy przytrzymać wciśnięte pokrętło głośności a następnie wcisnąć przycisk zasilania, następnie wybrać interesującą nas opcję i potwierdzić „zwalniając” gałkę. Dzięki temu zyskujemy możliwość pełnej współpracy zarówno ze wzmacniaczami zintegrowanymi, jak i bezpośredniego wpięcia się w końcówki mocy, bądź aktywne kolumny. Skoro wspomniałem o wyjściach, to logiczną wydaje się przeprowadzka na zakrystię, gdzie dzieje się naprawdę sporo. Do wyboru mamy wyjścia analogowe w postaci XLR-ów i gniazd RCA oraz zestaw wejść cyfrowych obejmujących koaksjalne, optyczne i USB, za którymi ulokowano gniazdo dedykowane zewnętrznemu zasilaczowi wtyczkowemu a prawą flankę przewidziano dla trzpienia anteny bluetooth. W zestawie oczywiście otrzymujemy ową antenkę, stojak, komplet okablowania, zasilacz (żaden OEM-wowy szrot, tylko własny iPower) i adapter słuchawkowy oraz … poręczny pilot zdalnego sterowania z którego poziomu niestety nie włączymy, ani nie wyłączymy urządzenia, więc tak na dzień dobry, jak i do widzenia będziemy zmuszeni się do niego pofatygować.
Jeśli zaś chodzi o trzewia, to za transmisję bezprzewodową odpowiada scalak Qualcomm QCC5100, obsługę pozostałych wejść cyfrowych powierzono 16-rdzeniowemu układowi XMOS a sercem przetwornika jest DAC Burr-Brown DSD1793. Z kolei sekcja analogowa, która de facto jest zbalansowana, co niezmiernie cieszy wykorzystuje wzmacniacze operacyjne Burr-Brown OV2637A, ceramiczne kondensatory TDK C0G i muRata a selektor wejść zrealizowano na tranzystorach FET.
Jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że dla standardowego nabywcy powyższe dywagacje mają charakter mocno pomijalny, bowiem liczy się tylko to czy i jak ifi NEO iDSD radzi sobie z dostarczanymi mu plikami. I w tym momencie śmiało mogę uznać, że radzi sobie świetnie i to ze wszystkim, co tylko nam pod rękę wpadnie. W końcu ogarnia zarówno DSD512, DXD i PCM do 768 kHz, jak i MQA, więc tak na dobrą sprawę użytkownik może ograniczać się tylko i wyłącznie do poszukiwań repertuarowych formatem kontentu nie zaprzątając sobie głowy. Podobnie z walorami sonicznymi – włączamy i wystarczy dosłownie kilka taktów, by wiedzieć, czy z taką estetyką jest nam po drodze, czy też to nie nasza bajka i szukamy dalej. Chodzi bowiem o to, że iDSD w najnowszej odsłonie jest ucieleśnieniem analogowości i eufonii w najlepszym wydaniu, co niekoniecznie spina się z archetypem urządzenia operującego w jakby nie patrzeć domenie cyfrowej. Tymczasem próżno tu szukać jakiejś hiperdetaliczności, czy cyfrowego chłodu, które zastąpiono właśnie krągłymi i wybitnie nasyconymi dźwiękami. Nie oznacza to jednak lepkiego przegrzania, lecz kwintesencję muzykalności i nader humanitarne podejście do niekoniecznie referencyjnych nagrań. Ot chociażby hard rockowo-prog metalowy „The Verdict” Queensrÿche, który niby sam w sobie ma potencjał tak melodyjności, jak i pazura, jednak przepuszczony przez ifi dostaje kilka dodatkowych dżuli energii, wypełnienia i krwistego mięcha, przez co odruchowo podkręcamy głośność i cieszymy się ognistymi riffami i soczystymi partiami basu od pierwszej do ostatniej nuty bez najmniejszych oznak zmęczenia.
Co ciekawe gęsta i zarazem oniryczna „The Silver Tree” Lisa Gerrard wcale nie „siada” pod względem motorycznym, ba śmiem wręcz twierdzić, że obecny na niej podskórny niepokój przez ifi jest na swój sposób intensyfikowany przez co z jednej strony równowaga tonalna jest nieco przesuwana w dół, lecz nie ma to nic a nic wspólnego ze spowolnieniem i ospałością. Nie odnotowałem też żadnych oznak redukcji rozmiarów sceny, czy też utraty powietrza i rozwibrowanego planktonu wokół muzyków. I jeszcze jedno. Otóż wspominałem, że nasz gość jest dość łagodny względem jakości reprodukowanego materiału, co wcale nie jest jednoznaczne z brakiem umiejętności docenienia realizacji dopieszczonych, czy wręcz wybitnych, gdyż różnicowanie oferowane przez NEO jest zaskakująco wysokiej próby. Podobnie sprawy wyglądają w przypadku samych parametrów technicznych, gdyż deklaracja sprzętowego dekodowania MQA ma w tym wypadku pełne pokrycie w tym, co dobiega naszych uszu i o ile takowymi nagraniami dysponujemy, to bez chwili wahania powinniśmy po nie sięgnąć. Delikatne zatarcie różnic słychać jedynie przy transmisji bezprzewodowej, lecz nie ma powodu do rozpaczy, gdyż tak jak nadmieniłem wcześniej streaming po Bluetooth traktować należy li tylko jako gratis i bonus uatrakcyjniający towarzyskie spotkania i spontaniczne dzielenie się ulubionym repertuarem a nie krytyczną cechę decydującą o być albo nie być.
A jak wypada ifi w roli amplifikacji i źródła dla słuchawek? Na pewno nie gorzej, gdyż nie dość, że nie ma najmniejszych problemów z wysterowaniem trudniejszych, m.in. planarnych konstrukcji, to i z klasycznymi dynamikami nie stroi fochów i min. nawet z dość ciepło i plastycznie grającymi Meze trzyma na wodzy swe umuzykalniająco – zagęszczające zapędy, więc niejako prewencyjnie mogę uspokoić wszystkich tych, którzy obawiali się kreślenia konturów zbyt grubą kreską i zbyt powierzchownego prowadzenia narracji.
NEO iDSD podtrzymuje dobrą passę ifi. Mile zaskakuje nie tylko funkcjonalnością, lecz przede wszystkim dźwiękiem zostawiając jednocześnie furtkę do dalszych upgrade’ów poprzez wymianę dołączonego zasilacza na model wyższy z portfolio producenta, bądź któryś z bezliku konstrukcji dostępnych na rynku. Jeśli zatem rozglądacie się za rozsądnie wycenionym przetwornikiem cyfrowo-analogowym, który z powodzeniem może stanowić podwaliny systemu dzielonego, bądź właśnie ultra minimalistycznego, opartego na komputerze i aktywnych kolumnach, to zwróćcie na niego uwagę, bo po prostu warto.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold, Meze 99 Neo, Final Audio B1, Audeze LCD-5
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Horn
Cena: 3 899 PLN
Dane techniczne
Wejścia: USB 3.0; S/PDIF koncentryczne i optyczne
Komunikacja bezprzewodowa: Bluetooth 5.1 ( AAC, SBC, aptX, aptX HD, aptX Adaptive, aptX LL, LDAC, LHDC/HWA Codec), max 96kHz
Obsługiwane formaty: DSD512/256/128/64, DXD (768/705.6/384/352.8kHz), PCM (768/705.6/384/352.8/192/176.4/96/88.2/48/44.1kHz), MQA
Wyjścia: para XLR, para RCA, słuchawkowe SE 6,3mm Jack, słuchawkowe BAL 4,4 mm Jack
Wyjścia liniowe
Napięcie wyjściowe
- XLR: 6.3V / 7.7V max. (regulowane); 4.4V (stałe)
- RCA: 3.2V / 3.9V max. (regulowane); 2.2V (stałe)
Impedancja wyjściowa
- XLR: <= 100Ω
- RCA: <= 50Ω
Odstęp sygnał/szum: -112dB(A) @ 0dBFS
Zniekształcenia THD+N: <0.0015% @ 0dBFS
Sekcja słuchawkowa
Napięcie wyjściowe
Zbalansowane: >6.4V/68.6 mW (@ 600Ω); >5.77V/1040 mW (@ 32Ω)
Niezbalansowane: >3.25V/17.6 mW (@ 600Ω); >3V/295 mW (@ 32Ω)
Impedancja wyjściowa: <1Ω
Odstęp sygnał/szum: -112dBA (3.3V UnBAL/6.2V BAL)
Zniekształcenia THD+N: <0.0015% (125mW @ 32Ω)
Dynamika: -120dB(A)
Pobór mocy: ~0.5W (bez sygnału), ~2.5W Max
Wymiary: 214 x146 x 41 mm
Waga: 970 g